Mariusz Wollny
(wersja dla zabieganych)
Były brunet, były Ślązak, niepraktykujący (za karę przez wiele lat cudze dzieci uczył historii) etnograf po UJ. Zdeklarowany krakus z ponad 30-letnim stażem. Kocha kobiety swego życia: żonę, która go utrzymuje i córki (dwie plastyczki i poliglotkę), bez których pomocy nic by nie zdziałał (prowadzą mu rachunkowość, ilustrują teksty, tłumaczą obce słówka, czasem dopisują całe rozdziały) oraz góry i książki (czytać, nie pisać). Amerykanista z bożej łaski (kultura i historia Indian), w swoim czasie pisywał mało poważne artykuliki do bardzo poważnego kwartalnika przyjaciół Indian „Tawacin” (już nieistniejącego). Autor książek popularno-naukowych dla dzieci i dorosłych, powieści i zwariowanych historii. Opublikował m.in. cykl popularnonaukową Był sobie król…, Bardzo bzdurne bajdurki, Krew Inków, Tropem smoka, Jak Lolek został papieżem, historyczne serie Kacper Ryx, Kroniki Dymitriad oraz Sprawy komisarza Mohra.
(wersja rozbudowana, dla wytrwałych)
Ślązak z pochodzenia, krakus z wyboru. Urodzony 25 lipca (zodiakalny Lew) 1958 r. we Wrocławiu, sukcesywnie przenosił się na wschód. Młodość spędził w Gliwicach, głównie uganiając się z łukiem po wertepach, bowiem zakochał się w Indianach i tej miłości jest wierny do dziś. W wolnych chwilach pożerał książki (głównie podróżnicze i awanturnicze) i to też mu zostało. Pod wpływem Trzech muszkieterów przez rok trenował szpadę w „Piaście” Gliwice. Mimo to jakoś pokończył szkoły, najbardziej lubiąc geografię i historię, które to pasje spróbował połączyć w jednej etnografii.
Po maturze rozpoczął studia w Krakowie i już tu utknął, kończąc swój prywatny Drang nach Osten. W 1983 r. ukończył studia etnograficzne na UJ, dwa lata potem, pod kierunkiem sławnego znawcy sztuki ludowej, prof. Romana Reinfussa, obronił pracę magisterską. W tzw. międzyczasie zdążył założyć rodzinę i przewędrować z przyjaciółmi niemal całe Beskidy w te i z powrotem, bowiem włóczęgi z plecakiem (dawniej także namiotem) po górach lubi nade wszystko.
Po studiach podjął pracę w szkole podstawowej w Mogilanach pod Krakowem jako nauczyciel historii i parał się tym do niedawna. Z tego powodu był zmuszony ukończyć podyplomowy kurs historii na UJ, dzięki czemu jednak „ma papiery” na udawanie historyka. Ale przede wszystkim ma aż cztery wspaniałe kobiety swego życia: żonę Różę i trzy córki, z których dwie plastyczki (Zorka i Zuza) ilustrują mu książki, a trzecia (poliglotka Janka) jest współautorką jednej z nich. Pisać (bajki dla pierworodnej Zosi, było to bowiem w czasach pustych półek, także księgarskich) zaczął wcześnie, ale publikować dość późno.
Uprawia rozmaite gatunki literackie, od (dość specyficznych – „dla rodziców i dzieci pod kontrolą”) bajek, przez popularno-naukowe książki historyczne dla czytelników w każdym wieku, aż po powieści z pogranicza „płaszcza i szpady”, sensacji i
kryminału.
Wierny starej miłości, która nie zardzewiała (dowodem jest Krew Inków), przez kilka lat regularnie pisywał mało poważne artykuliki do bardzo poważnego (niestety, już nieistniejącego) kwartalnika naukowego poświęconego Indianom – „Tawacinu”.